niedziela, 6 października 2013

RZUT OKA: Armies of France and the allies - Polska

Wreszcie dotarł do mnie długo wyczekiwany dodatek do podręcznika Bolt Action, "Armies of France and the allies".



Zeszyt wydany na wzór poprzednich dodatków: solidnie, estetycznie, z dużą ilością ilustracji (choć trzeba przyznać, że Norwegowie, Holendrzy i Grecy mogą czuć w tym względzie pewien niedosyt).
Jako gift do zeszytu dodano figurkę przedstawiającą Simone Segouin, znaną również pod pseudonimem 'Nicole Minet'. Czym też ona mogła się wsławić..? :)
Mówiąc szczerze, do tej pory nie słyszałem o Pani Minet (poczytałem i cokolwiek już wiem). Może nie będzie to poprawne politycznie, lecz powiem, że znam "kilka" ciekawszych postaci ruchu oporu, które można by uwiecznić w formie wargamingowej figurki, ale cóż... Po raz kolejny udowadnia się nam, że Pi-aR i krótka spódniczka, mają kluczowe znaczenie, nawet w historii II Wojny Światowej :\

File:"Nicole" a French Partisan Who Captured 25 Nazis in the Chartres Area, in Addition to Liquidating Others, Poses with... - NARA - 5957431 - cropped.jpg

Zgodnie z twierdzeniem, aby darowanemu koniowi nie spoglądać w zęby, postanowiłem figurkę Pani Simone bezwstydnie zmienić w jakąś rodzimą "kanalarę" z Powstania Warszawskiego i na tym temat giftu zamknąłem.

Przystąpiłem do oględzin wydawnictwa, na kartach którego miejsce znalazło sześć nacji i partyzanci.
Zgodnie z tytułem, lwią część dodatku poświęcono armii francuskiej (tej, co to za Gdańsk nie chciała umierać i na Linii Maginota wywieszała transparenty do Niemców: "Jak wy nie będziecie strzelać, to my też nie...")
Oprócz walecznych Francuzów, w zeszycie opisano armie:
Belgii,
Norwegii,
Holandii,
Grecji,
Polski
oraz wspominane już siły Ruchu Oporu.

Z oczywistych względów, najpierw zacząłem studiować rozpiskę armii polskiej i... delikatnie mówiąc, bardzo się zawiodłem :(

ZASADY SPECJALNE:

Kiedy wbiłem niecierpliwy wzrok w kolumnę tekstu z nagłówkiem "army special rules", pierwsze co zauważyłem, to zasada:
Communication breakdown!
W skrócie idzie o to, że z powodu braku przygotowań do wojny błyskawicznej, przestarzałej organizacji, uzbrojenia i doktryny obronnej, przeciwnik będzie częściej przejmował inicjatywę.
Zasada stosowana w grze polega na tym, że jeśli na początku pierwszej tury w grze, zostanie wylosowana kostka rozkazów dla Polaków, przeciwnik może odłożyć tę kostkę do worka i ponowić losowanie.
No to ciekawie się zaczęło...

Być może jako przeciwwagę do kiepskiej organizacji wojska, opisano inną zasadę, dotyczącą całej armii:
No hope of retreat.
Jeśli w wyniku nieudanego testu morale, jednostka miałaby być usunięta ze stołu, polskie oddziały mogą powtórzyć test, uznając drugi wynik za ostateczny. Ta zasada dotyczy wszystkich jednostek: piechoty, artylerii i broni pancernej.


PRZEGLĄD JEDNOSTEK

HQ:
Punktacja za jednostki dowodzenia HQ jest identyczna z innymi armiami. Autorzy piszą o ponadprzeciętnym wyszkoleniu polskich oficerów oraz ich duchu patriotyzmu. Niestet jedyna zasada jaka ma odzwierciedlać ten stan, opisana jest w podręczniku pod hasłem "fanatic". Mówiąc krótko, polscy oficerowie w bliskim starciu z wrogiem, walczą do ostatniego żołnierza.
Biorąc pod uwagę, że jednostki HQ (oficer z asystą, medyk z asystą i obserwator również z asystą) łącznie mogą liczyć najwyżej dziewięciu ludzi (3x3), to szału nie ma.

Piechota:
- Podstawowa jednostka piechoty (wyszkolona na poziomie Regular) liczy 9 żołnierzy, 1 podoficera i "kosztuje" 100 pkt. Wszyscy są uzbrojeni w karabiny Mausera.
Co ciekawe, ten skład może zostać powiększony o kolejnych 9! żołnierzy, za 10 pkt od każdego.
 Ja rozumiem, że Polska piechota walczyła w większych zgrupowaniach taktycznych, ale 19 modeli w jednym składzie, to dla mnie naprawdę przesada. Kto to będzie malował? ;)
W regularnej jednostce piechoty, maksymalnie jeden z żołnierzy może być wyposażony w karabin Browninga wz28 za 5 pkt. W podręcznikowej tabeli broni, Browning opisany jest jako Automatic Rifle i generuje tylko dwa rzuty kostką K6 do rozkazów Fire i Advance, podczas gdy większość obcych jednostek piechoty wyposażona jest w RKMy, które pozwalają rzucać trzema, a w przypadku niemieckich karabinów maszynowych, czterema kostkami. Dobrze chociaż, że ten Automatic Rifle nie wymaga do obsługi dodatkowego strzelca.

- Jednostka niedoświadczonej piechoty rekrutowana jest identycznie jak piechota z poziomu Regular (9+1+9). Nie zmienia się też uzbrojenie (Mausery i max 1 Browning). Koszt tej jednostki jest nieco mniejszy (70 pkt + 7 pkt za każdego dodatkowego żołnierza).
Na próżno szukać tu specjalnych zasad, jak choćby Green, która pozwala wyszkolić oddział w ogniu bitwy. Jest tylko "zaszczytna wzmianka" o tym, że doświadczenie w walce pozwala szybko zmienić "zielonych" żołnierzy w weteranów, ale w przypadku Polaków uniemożliwiały to wysokie straty spowodowane słabym wyszkoleniem.
Podsumowanie tej jednostki samo ciśnie się na usta: Dziewiętnaście figurek armatniego mięsa ;)

- Są też jednostki bardziej "elitarne". Autorzy dodatku o Polakach wymieniają tu piechotę 10 Brygady Kawalerii Zmotoryzowanej.
Podstawowy oddział (Regular za 60 pkt i Veteran za 78 pkt) liczy 5 strzelców i jednego podoficera. Można ich wesprzeć dodatkowymi czterema żołnierzami, każdy za 10 pkt (Regular) lub 13 pkt (Veteran).
Zamiast Browninga, jeden z żołnierzy ma dźwigać karabin opisany jako wz30 LMG. Nie mam zielonego pojęcia co to może być. Ktoś wie? Bo chyba twórcy zasad nie wyobrażają sobie strzelca biegnącego z CKM wz30 i strzelającego z biodra, niczym Rambo? :(

http://www.gorgon-studios.com/images/ww2/BL-PM-01.jpg
Strzelcy 10 Brygady Kaw. Zmot. Źródło: gorgon-studios.com

- Wreszcie nadszedł czas na kawalerię (traktowaną w niektórych przypadkach jako piechota).
Za 90 pkt możemy skierować do bitwy oddział kawalerii (Veteran) złożony z 5 ułanów i 1 podoficera. Jednostkę można wzmocnić kolejnymi siedmioma ułanami. Wszyscy są uzbrojeni w kawaleryjskie karabinki, które podczas walki w siodle mają statystykę broni krótkiej (pistoletów), a przy oddziale spieszonym, liczone są jako normalne karabiny. Dziwne. Czyżby autor tej zasady sądził, że ułan konno będzie strzelał z karabinka jednorącz?
Jeden z ułanów może być wyposażony w Browninga wz28, z którego oczywiście może strzelać tylko po zejściu z konia.
Wydatkując po jednym punkcie od każdego ułana, możemy cały oddział wyposażyć w lance. Historycznie jest to dość kontrowersyjne rozwiązanie, o czym piszę pod koniec artykułu.
Lance użyte podczas walki w zwarciu, pozwalają ułanom na jeden, dodatkowy atak. Niestety, oddział wyposażony w lance, nie może w siodle korzystać z karabinków. Jednostka spieszona, tłumacząc dosłownie zapis, "wyrzuca" lance. Czy później, wsiadając na konie, lance się odnajdują? Autorzy nie napisali...
Bardzo brakuje mi tu specjalnych zasad, dotyczących np. szybkiego ataku (szarży) i odskoku od nieprzyjaciela.



Kolejną jednostką różniącą się (niestety na niekorzyść) od innych armii jest Strzelec Wyborowy.
Autorzy opracowania, słusznie zauważyli, że w 1939 r. w Wojsku Polskim nie istniały "sniper team'y". Żołnierze wyróżniający się dobrą celnością, otrzymywali sznur i funkcję Strzelca Wyborowego, nadal jednak walczyli w ramach podstawowego oddziału piechoty.
W grze Bolt Action tylko częściowo odzwierciedlono tę prawdę historyczną. Marksman jest odrębną jednostką (na zasadach sniper), która otrzymuje własną kostkę rozkazów, ale składa się tylko z jednego, samotnego żołnierza. W stosunku do podobnych jednostek wroga, jest to oczywiste osłabienie oddziału o 50%.

Artyleria:
Tu niespodzianek nie ma. Do dyspozycji mamy francuskie armaty 75 i 105mm a także haubicę 155mm i Skodę 220 mm. Tylko pierwsza z wymienionych dostępna jest w formie modelu z polską załogą.
Z broni p-panc opisano Boforsa 37mm oraz karabin maszynowy FK A wz38
Nie zabrakło też miejsca dla kultowej p-lotki Boforsa 40mm

Pojazdy i Broń pancerna:
O dziwo, na stronach dodatku, pojawiło się całkiem sporo jednostek zaliczonych do kategorii pojazdów i broni pancernej.
Tankietki TKS, Pojazdy opancerzone wz34 i wz28, Polskie Fiaty 621L, Citroen Kegresse, zarekwirowane pojazdy cywilne, ciągniki C2P, C4P, C7P, PZInż 302, a nawet poczciwa Taczanka wz36.

Czołgi, jakie możemy wystawić w barwach narodowych, to:
- Renault FT
- Renault R35
- Hotchkiss H35 (mieliśmy ich raptem 3 sztuki)
- Vickers E
i chyba moje, największe rozczarowanie:
- 7 TP (w wersji jedno i dwu-wieżowej)

7 TP, jako czołg lekki ma wartość uszkodzeń określoną na poziomie 8+. Wersja jedno-wieżowa uzbrojona jest w armatę Boforsa 37mm i współosiowy KM. Oznacza, to, że zgodnie z przepisami podręcznika, niemożliwe jest jednoczesne strzelanie z armaty i KMu, mimo, iż w wieży czołgu 7 TP było miejsce dla dwóch członków załogi.
Specjalna zasada: Wrażliwy sprawia, że strzelając w boczny lub tylny pancerz czołgu 7 TP, przeciwnik dolicza dodatkowy punkt do penetracji. Daje to łączny wynik penetracji +2 w bok i +3 w tył czołgu. Masakra :(
EDIT:
W komentarzach pod tym postem rozwinęła się ciekawa dyskusja m.in. na temat możliwości technicznych i uzbrojenia czołgu 7TP - zachęcam do lektury komentarzy.

Podsumowując moje jęki nad 7 TP stwierdzę, że chyba sensowniej będzie zainwestować w wersję dwu-wieżową i używać tego czołgu jako środka zwalczania piechoty, a do starć pancernych posyłać poczciwego Renault  R35 (który mimo wielu wad, ma KM zainstalowany w kadłubie i jest równomiernie opancerzony, a w związku z tym może strzelać jednocześnie ze wszystkiego co ma na pokładzie i nie nalicza mu się żadnych modyfikatorów do penetracji).


FAKTY I MITY, czyli walory poznawcze i historyczne:

Na trzynastu stronach poświęconych Polakom, umieszczono kilka zdań opisu ogólnej sytuacji, w jakiej znalazła się Polska w 1939 r. Doceniono też trud i odwagę polskich żołnierzy walczących jednocześnie z dwoma najeźdźcami. W krótkich, żołnierskich słowach wyjaśniono pochodzenie mitu ułana szarżującego na niemieckie czołgi.
Nie ustrzeżono się też wpadek - szarża pod Mokrą, w której ułani użyli lanc? Eeee... Jakieś źródła?
Dwie kolorowe ilustracje przedstawiają ułanów 18 i 12 pułku (osiemnastak konno, z lancą i proporcem pułkowym) oraz oficera i szeregowych piechoty (troszkę rażą patki na kołnierzu munduru polowego).


PODSUMOWANIE:

- Niekwestionowany plus dodatku dla armii polskiej'39, to fakt, że WRESZCIE JEST!
- Żaden, rozsądnie myślący pasjonat wrześniowego Wojska Polskiego nie mógł oczekiwać rozpiski armii miażdżącej, niczym walec, wszystko, co napotka na swej drodze. Ja jednak jestem nieco rozczarowany, zwłaszcza brakiem swoistej finezji i czuję niedosyt związany z brakiem ciekawych zasad specjalnych.
- W odniesieniu do dziewiętnastoosobowych jednostek piechoty przychodzi na myśl maksyma: ilość, nie jakość.
- LMG wz30?
- Lance pod Mokrą?
- 7 TP, wielki przegrany pancernych starć

Czas kończyć te lamenty i udać się do testów na bitewnym stole. Może uda mi się opracować jakąś super skuteczną taktykę dla moich oddziałów? SILNYCH, ZWARTYCH, GOTOWYCH! ;)

środa, 2 października 2013

RZUT OKA: Polacy z Blitzkrieg Laboratories

Gorgon Studios dotarły do mnie figurki 28 mm przedstawiające polskich żołnierzy 10 Brygady Kawalerii Zmotoryzowanej, walczących we wrześniu 1939 r.
Pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy po odebraniu przesyłki była radosna:
- To już?! Tak szybko? Niemożliwe!!! (zamówienie złożyłem 20 września, co po odliczeniu "business free days", daje imponujący wynik ośmiu dni na realizację zamówienia i przesyłkę z odbiorem w Polsce - szok)
Zaraz potem pojawiło się smutne pytanie, dlaczego kolekcjoner lub gracz gier bitewnych musi sięgać po cząstkę rodzimej historii aż za "wielką wodę"?
- Wiem, wiem... popyt i ekonomia... Jak sobie człowieku wybrałeś tak niszowe hobby, to teraz cierp.

Na szczęście, sprzedawca zza oceanu musi się chyba orientować co nieco w naszych uwarunkowaniach prawnych i skarbowych, gdyż z własnej inicjatywy, na deklaracji wpisał wartość towaru 20$ (smutnych panów z urzędu skarbowego i celnego informuję, że tyle właśnie zapłaciłem za te figurki. Taka zniżka dla freeków) Stąd też urzędnicy dali spokój z dręczeniem mnie-obywatela, o czym świadczyć miała ślicznie zieleniejąca na pudełku, pieczęć Urzędu Celnego.

Dalej już nie snułem smętnych refleksji nad pudełkiem, dumnie opisanym United States Postal Service, gdyż z jego wnętrza zaczęły dochodzić mnie niepokojące dźwięki. Im bardziej pudełkiem potrząsałem, tym bardziej przerażający był dzwięk. Żadna tam bomba, ani szelest skorpionów, ale stokroć straszliwszy dla każdego "figurkowca", grzechot modeli tłukących się po pustej przestrzeni kartonowego więzienia.
W wyobraźni już widziałem setki upadków i podskoków pudełka na trasie USA - Polska. Te turbulencje i pioruny walące w samolot, te spracowane dłonie workerów Poczty Polskiej, ciskające paczką o ściany furgonetek, depczących buciorami po stosach przesyłek. Zobaczyłem wreszcie pogiętą broń, poodrywane kończyny i porysowane twarze moich figurek... Dosyć!
Drżącymi rękoma otworzyłem pudełko i odetchnąłem z ulgą.


 Trochę niefrasobliwie spakowani ci żołnierze na tak daleką i niebezpieczną podróż. Woreczki strunowe i dużo pustej przestrzeni w pudełku, to nie jest dobre połączenie. Na szczęście straty wystąpiły tylko w uzbrojeniu i polegały głównie na masakrycznie giętej broni.
Zdjęcia wykonałem już po operacji prostowania luf u większości figurek.
Łącznie dotarło do mnie pięć zestawów (jeden zdublowany), wszystko zgodne z informacją i zdjęciami na stronie www.

Rozpatrując szczegółowo walory rzeźby muszę powiedzieć, że dziwi mnie "rozchwianie jakościowe" poszczególnych modeli. Podczas gdy np. jeden oficer jest ładnie i wyraźnie rzeźbiony, wyposażony w detale oporządzenia, inny wygląda przy nim jak ubogi kopciuszek odciśnięty w betonie i zalany ołowiem szóstej kategorii. Fatalnie uproszczone karabiny, są chyba najsłabszym elementem wizualnym.
Niewiele jeszcze widziałem figurek 28 mm różnych producentów, ale opierając się na dotychczasowych obserwacjach, subiektywnie lokuję figurki Blitzkrieg Studios w połowie stawki.

Strzelcy

Broń wsparcia (granatnik wz 36 i karabin Ur) dostępni w jednym zestawie.

Dwa zespoły z RKM (również jeden zestaw)

Oficerowie i podoficerowie

Trochę do życzenia pozostawia również merytoryka i historyczne odwzorowanie mundurów oraz wyposażenia. Zacząć trzeba od tego, że mityczna Polish Black Brigade istnieje jedynie w wyobraźni kreowanej obrazem szpanerskich, skórzanych kurtek (które miał zdaje się, raptem co trzeci oficer i był z tego powodu super-bohaterem, a wszystkie panny leciały na niego - przynajmniej do chwili, gdy kurtki nie zdjął) ;). Tu rzeźbiarz ubrał każdą figurkę, od oficera, po szeregowego kuchcika w wypasioną skórę.
Pozostają również detale, jak choćby mauserowskie ładownice u strzelców RKM, sposób noszenia kabury pistoletu u oficerów i coś, co mnie osobiście razi najbardziej - "utorbienie". W założeniu twórców (chyba) żołnierze mieli być wyposażeni w puszki masek p-gaz starego typu i chlebaki. Niestety fantazyjnie wyrzeźbiona klapa zamykająca "chlebak" sprawia, że metalowe wojsko ma na plecach i ramionach jednocześnie dwie maski p-gaz w starej puszce i torbie nowego typu.
Detalem cieszącym uważne oko są "kominki" na niemieckich hełmach wz 1916. To miłe, że także tym, drobniutkim szczegółem, zróżnicowano ochronę głowy "naszych wojaków" od "obcych najeźdźców".
Na koniec pozostaje kwestia kompatybilności "wzrostu" z modelami innych producentów. Nie jest źle. Różnice są niewielkie, co pozwala spokojnie postawić "czarnych-skórzanych obok piechoty-szarej-piechoooty i grać bitewniaczki ile wlezie.
Do testów porównawczych użyłem modeli Warlords Games (firmy, która również była uprzejma wypuścić serię wrześniowych Polaków. I również poza naszą granicą. Nie wstyd nam?)

Modele pomalowane - Warlords Games. Golasy - Blitzkrieg Laboratories

Nie omieszkam zdać relacji z malowania i ewentualnych konwersji moich, nowych nabytków.
A tymczasem oczekuję na przybycie strzelców 1919-21, którzy nadciągają z "syberyjskiego zesłania"

poniedziałek, 30 września 2013

WARSZTAT: Karabin p-panc wz35 UR

Dwa identyczne modele. Jeden zostawiłem w spokoju, drugi pozbawiłem broni, dając w zamian ładownice z amunicją.
Kiepska rzeźba nie ułatwiała malowania. Ponadto musiałem rozwiązać problem długiej i wrażliwej na uszkodzenia lufy karabinu.

W zamyśle, model z bronią miał leżeć na urwanej kładce, przerzuconej niedbale nad płytką rzeczką. Niestety nie udało mi się w pełni zrealizować wizji podstawki. Dodatkowo, zdjęcia, które wykonałem, nie oddają rzeczywistego wyglądu projektu.

"Stasinek, masz tu... nakopałem ci robaków do pudełka. Bier te długą wędkę, maszeruj nad rzeczkę. I żebyś mi nie wracał póki nie złowisz przynajmniej jakiegoś PzKpfw I..."

Tym razem eksperymentowałem z chemią do imitacji wody firmy Faller. Jednoskładnikowa substancja w postaci ciekłej, dość dobrze rozlewała się po zakamarkach dna rzeczki. Zgodnie z instrukcją, wylałem 2-3mm warstwę płynu i odstawiłem na 24 godziny. Po upływie doby, z żalem zauważyłem, że wyschnięta tafla wody ma brzydką wklęsłość na środku powierzchni. Powtórzyłem cały zabieg, lejąc tym razem cieńszą warstwę. Niestety wynik był podobny. Ponadto kolor rzeczki był nienaturalnie przezroczysty. Dlatego też, postanowiłem zawalczyć ostatni raz i trzecią warstwę płynu zabarwiłem dosłownie jedną kroplą brązowego washa.
Trzy cienkie warstwy sztucznej wody dają względne wrażenie głębi, choć powiem szczerze, że efekt nie zwala z nóg. Pojawiły się też kolejne problemy. Zaschnięta tafla, w paru miejscach, zaczęła się odklejać od podstawki, razem z warstwą kamyków i żwiru, którym pokryłem dno rzeczki.
Zaniechałem dalszej walki i zostawiłem całość w spokoju, gdyż nazajutrz, mój karabin i jego obsługa, mieli sprawdzić się w boju.
Na razie "łowią grube ryby" nad brzegiem rzeczki. Być może w przyszłości przeniosę ich w bardziej suche miejsce.


niedziela, 29 września 2013

GRAMY: Mini-Turniej Bolt Action

Wczoraj, po raz pierwszy uczestniczyłem w mini-turnieju Bolt Action, który odbył się w Katowicach.
Ponieważ dodatek do podręcznika BA, zawierający opis polskich jednostek, wciąż do mnie nie dotarł, byłem zmuszony kombinować rozpiskę z listy francuskiej. Wyglądało to mniej więcej tak:

Veteran 7TP Tank -  155 pkt
Veteran Bofors 37mm Light Anti Tank Gun - 60 pkt
Veteran Anti-Tank Rifle team - 39 pkt
Veteran Medium Machine gun Team - 65 pkt
Veteran Medium Mortar + spotter - 75 pkt
Regular TKS Tankette with HMG - 70 pkt
Veteran 2nd Lieutenant plus 2 attendants - 88 pkt
Veteran Infantry Section (7) BAR gunner - 111 pkt
Veteran Infantry Section (8) - 104 pkt
Regular Artillery Forward Obserwer - 100 pkt
Veteran Sniper Team - 65 pkt
Veteran 75 mm Schneider Gun - 60 pkt

Razem 992 pkt - 12 kostek

Podczas turnieju rozegrałem dwie bitwy, które, z przerwą na posiłek, trwały od 10 do 17!
Do gry przystąpiłem podwójnie nieprzygotowany, bo po pierwsze: przeglądnąłem podręcznik kartkując go raczej niż czytając, a po drugie: rozpiskę składałem z jakiś zlepków informacji z netu i armii żabojadów (która, jak wiadomo, nie zrobiła szału ani w 1940 roku, ani wczoraj na stole). Jechałem z pełnym nastawieniem na poznanie przepisów i mechaniki systemu - nie na wynik sportowy :) Zgodnie z tym założeniem dostałem nieźle po tyłku, przegrywając obie bitwy.
Mimo to bawiłem się naprawdę dobrze.

Opinie dotyczące systemu, jakie nasunęły mi się po dwóch grach:
- System raczej się nie nadaje do rozgrywek turniejowych "o złote gacie". Za dużo tu dowolności interpretacji i zmiennych zapisów w podręczniku.
- Dylematy na temat widoczności oddziałów i możliwości strzelania, które wynikają z tego, że autorzy podręcznika po macoszemu potraktowali rozdział o terenie.
- Fatalna mechanika dla moździerzy i walki wręcz :\ (choć niektórzy sobie chwalą)
- Mimo, iż rozpiski armii są niby zbalansowane punktowo, to jednak mam wrażenie, że uzbrojenie wojska z okresu "early" blado wypada przy np. miotaczach płomieni lub PIAT-ach, nie mówiąc już o większych czołgach ;)
- BA w moim odczuciu może być idealną zabawą z kumplami przy piwku. Genialna dla mnie jest prostota rozstrzygania wymian ogniowych. Autorsko sobie to nazwę RAAC - Roll And All Clear
- Duża losowość aktywacji może posłużyć do rozgrywania alternatywnych scenariuszy historii, tzw. "co by było gdyby?" (a to wszystkie Crew'y lubią najbardziej).

Podziękowania dla ekipy BattleTable. Do następnego razu!

sobota, 28 września 2013

WIEŚCI: Napisali o moim wojsku

Na stronie producenta figurek Warlord Games, pojawiła się dwuczęściowa galeria moich figurek Wojska Polskiego. Milutko, że się komuś podoba.

"Crew’s Polish Army

Check out these fantastic conversions and paintjobs posted by Crew on our forums. He’s done so many cool models that we’re going to have to save some and show you next week!
Crew has been photographing his models as they are completed, as well as showing us some work-in-progress shots and historical images that have inspired him. He’s posed every model carefully, added some amazingly realistic details, not to mention putting in lots of time and effort on the bases. "



wtorek, 24 września 2013

WARSZTAT: Czołg 7 TP

7TP - czołg latający...

Był już gotowy i poleciał z rąk :(
Dostawał ostatni szlif po kurzeniu. Podniosłem go na wysokość oczy, żeby coś tam lepiej zobaczyć, a ten hyc i nucąc "I believe I can fly" dupnął na panele. Tłumik wydechu, gąsienica, lufa, błotniki, każde leciało w inną stronę. Potłukł się na tyle mocno, że aby maskować uszkodzenia musiałem zrobić zarośniętą podstawkę i założyć jakieś bambetle obok skrzynki zasobnikowej. I tak widać szczeliny i odpryski, ale już nie mam siły nad nim siedzieć.


Żywiczny model z Warlord Games. Bambetle to zestaw niemieckich dodatków waloryzacyjnych firmy Black Dog 1/48. Malowanie i brudzenie jak w modelu TKS, tylko tym razem rozjaśniłem nieco kolor zielony.

Podstawka:


Odkąd w dzieciństwie zobaczyłem to zdjęcie, zawsze wyobrażałem sobie jak Niemiachy wieją spod tego słupa gonione jakąś polską "wunderwaffe". Stąd taki naiwny temat na podstawkę:


Słupek graniczny stworzyłem z kawałka żywicy, na podstawie rysunków i zdjęć autentycznych słupów z granicy Polski i Czech.
Menażki, łopatki, hełm i oficerska czapka, pochodzą z zestawów Tamiya 1/48. Porzucone buty powstały przy pomocy cążek (jeden z hitlerowców 1/48 stracił obie nogi poniżej kolan) i dremelka, którym wydrążyłem otwory w cholewach butów. Łyżki wyciąłem i profilowałem z cienkiej blaszki.

"There is no spoon..."on this picture...
There are two spoons :)

"Taki mały, taki duży..."


poniedziałek, 9 września 2013

WARSZTAT: Tankietka TKS

Piechota, artyleria... nuuda :) Przyszedł czas na trochę stali.
Przed "pancerką" broniłem się długo z trzech powodów:
1. Polski kamuflaż. W oryginale nakładany metodą natryskową, charakteryzował się rozmytymi krawędziami barw. To zmuszało do użycia aerografu, którego nigdy nie miałem w ręku... i w posiadaniu :)
2. Odwzorowanie barw zgodnych z prawdą historyczną. Modelarze i historycy wiodą spory na temat realnych barw, co może nie mieć końca, bo jak wiadomo fotki z epoki są czarno-biało-pożółkłe, a te nieliczne, kolorowe, przekłamują odcienie.
3. Materiał, z jakiego zrobione są modele pojazdów Warlorda w skali 1/56. Żywica jest dość trudnym tworzywem modelarskim. Miałem się o tym przekonać już wkrótce.
 
Trzeba sobie stawiać wyzwania :) Mój debiut z aerografem i nowo poznanymi technikami "brudzingu" zacząłem od takiej "drobnostki":


Piłowanie żywicy było dla mnie koszmarem. A piłować trzeba było naprawdę sporo, zwłaszcza przy zawieszeniu. Gdzieś pod koniec walki z pilnikami i dremelem, zanurzony w chmurze żywicznego pyłu, przeczytałem w necie, że drobiny żywicy są RAKOTWÓRCZE! Czym prędzej zaprzestałem dalszego pedicure (muszę zainwestować w jakąś maskę z hipermarketu budowlanego).
Model był opiłowany i sklejony. Przed dalszą pracą, postanowiłem lepiej przygotować się teoretycznie.
Naoglądałem się filmików w sieci, poczytałem "tysiące" wpisów na forach modelarskich i odpaliłem świeżo zakupiony sprzęt. Historia z aerografem, a raczej kompresorem, wymaga osobnej opowieści, ale to może kiedyś. Gdy wreszcie sprzęt zaczął działać jak należy, malowanie szło bardzo przyjemnie. Aż byłem zdziwiony :)
Posłuchałem też rad doświadczonych Kolegów i do malowania aero użyłem farb Tamiya, które faktycznie zachowują się bardziej przewidywalnie od Vallejo i naprawdę dużo wybaczają początkującym "malarzom natryskowym" :)

Kolory dobrałem trochę "na pałę", z forum.
Może ktoś będzie kiedyś potrzebował, to podpowiadam i polecam przeczytać TEN wątek, a potem przetestować farby na własnych modelach :)

Barwy jakich użyłem wg katalogu Tamiya to:
XF57 - buff
XF58 - olive green
XF64 - red brown

Teraz już wiem, że olive green należy nieco rozjaśnić. Można to zrobić przed malowaniem (np. mieszając olive green z buff) lub rozjaśniać kolejne warstwy farby już na modelu. Ja tego nie zrobiłem i, jak widać na zdjęciach, zielony wyszedł zbyt ciemny. Rozjaśniłem za to eksperymentalnie kolor red brown i... przegiąłem. No cóż, człowiek uczy się na błędach, a początkujący modelarz, to już zwłaszcza.
Jako podkładu użyłem, zachwalanego w necie, Mr Surfacer 1200. Kładłem go z aerografu i mam mieszane uczucia. W kilku warstwach pięknie pokrywa model, schnie super szybko, ale mam wrażenie, że dość łatwo można obić model z farby, która odłazi razem z podkładem. Chyba przeproszę się ze sprayem Citadeli :)
Kolorem bazowym był dla mnie buff, czyli, wg przedwojennej instrukcji malowania, szaro-piaskowy. (Co prawda, ta sama instrukcja nakazywała malować całe pojazdy kolorem wojskowej zieleni, a dopiero potem kłaść "plamy" kamuflażu w pozostałych kolorach, ale w przypadku początkującego malarza, nakładanie aerografem ciemnych barw na jasną bazę, jest znacznie łatwiejsze).
Ponieważ bałem się malować pierwsze w życiu kamo aerografem "z ręki", zrobiłem sobie szablony. Maskująca taśma modelarska i plastelinka BlueTac, spisały się rewelacyjnie. Nic mi się nie rozpłynęło, rozmazało itp.
Niestety w ferworze walki nie zrobiłem zdjęć z procesu "produkcji".
Na bazę kładłem kamo zielone (olive green). Po wyschnięciu, zmieniałem szablon i malowałem red brown rozjaśniony białą farbą.
Potem przyszedł czas na pierwszy w życiu sidolux, wash olejny i poprawki washem akrylowym ;)

"Brudzing", który zastosowałem na tym modelu był wykonany przy użyciu pigmentów i fixera Vallejo. Wiem, że przegiąłem z brudzeniem zawieszenia, ale było to niejako wymuszone fatalną rzeźbą gąsek, kółek i tych wszystkich detali, które po prostu chciałem ze wszystkich sił zasłonić.
Od razu wystawię "laurkę" dla Warlordów i powiem krótko: 14 funciszy za taki badziewny odlew i niedoróbę, to wstyd. No ale monopolista w tej skali nie musi się starać :(

Finalnie wyszło, jak widać. Jak na pierwszy raz, jestem względnie zadowolony.

Wewnętrzna strona zawieszenia, której nie ma... Artysta rzeźbiarz ze stajni Warlordów zostawił tu kawałek zeszlifowanej żywicy. Czyżby wiedział, że pod takiego kurdupla nikt nie będzie zaglądał?

Mam też pewne wątpliwości odnośnie proporcji. Wydaje mi się, że tankietka jest ciut za duża, w porównaniu do żołnierza w tej samej skali...
Ostatecznie jednak wybrzydzanie na nic się nie zda. To jedyny model TKS na rynku w skali 1/56. Z tego, co mi wiadomo, w skali 1/48 również tankietek nie uświadczysz :( Trzeba więc brać, co jest.


środa, 14 sierpnia 2013

WARSZTAT: Polski łącznościowiec

"Drucik" to kolejna konwersja, którą wykonałem do celów rozgrywki w konkretnym scenariuszu. W końcu linia telefoniczna, utrzymana w jednym kawałku, jest rzeczą arcyważną w warunkach bitwy.



Długo zastanawiałem się, z czego wykonać bęben z nawiniętym kablem. W greenstuffie babrać się nie lubię i nie umiem, tektura lub plasticard jakoś mnie nie przekonywały. W końcu mój wzrok padł na stare blaszki waloryzacyjne do jakiegoś Stuga 1/72. Czołgu nie posiadam, a blaszki i tak były pogięte, więc nożyczki i modelarska wiertarka dopełniły dzieła zniszczenia.

Robota szła nadspodziewanie szybko. Biorąc pod uwagę niewielkie rozmiary konstrukcji, za sukces uważam fakt, iż tylko jeden raz przykleiłem sobie blaszkę do palca ;) Modelarstwo wymaga poświęceń... oddarłem element z naskórkiem.
Podkręcony łatwą pracą, wypiłowałem kolejnego ochotnika z oddziału Polaków od Warlordów i dokleiłem mu bęben z nawiniętym drucikiem.


Jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy...
Podczas, gdy klej schnął na modelu, ja zagłębiłem się w lekturę regulaminów dla "drucików". No i wyszło szydło... Przepisowo chłopaki taszczyli ten bęben, przytroczony do pasa na prawym boku. Z tego powodu ładownice były przypięte jedynie do lewej strony pasa. Zanim się zorietnowałem, klej związał już na tyle mocno, że próby oderwania skończyłyby się uszkodzeniem misternej konstrukcji. Trudno, będzie nieregulaminowo :(

Drucik po malowaniu:


Na podstawce przeprowadziłem eksperyment (nieudany raczej) z imitacją wody. Błyszczący lakier nie nadaje się do odwzorowania głębi wody, nawet w kałuży :)


poniedziałek, 12 sierpnia 2013

WARSZTAT: Polski saper (konwersja)

Potrzeba matką wynalazku i motywacją do dłubania w modelach ;)
Wymyśliłem sobie scenariusz, w którym potrzebny będzie model polskiego sapera. Zanim przystąpiłem do pracy, pogrzebałem w necie:

http://odkrywca.pl/saper-wrzesien-1939,188418.html

http://www.goslask.pl/galerie/ckm/pict0408.html

Mając już jako-takie wyobrażenie o wyglądzie saperów w 1939 roku, przeniosłem grzebanie, z internetu, na pudła z modelarskim złomem. Jedyne co znalazłem, to łopatę, zdaje się ze starego Kübelwagena 1/48 i jakieś narzędzia (młotek, klucz). Dobre i to, przynajmniej nie trzeba będzie dłubać w greenstuffie.

Ochotnik znalazł się natychmiast. Któż by nie chciał zostać saperem, co się myli tylko raz? ;)



 
Rach, ciach i saper gotowy:
W dłoni modela znajdował się magazynek do Mausera. Delikatnie nawierciłem tam otwór i dokleiłem nożyce do cięcia drutu, które wykonałem z poklejonego podnóżka do MG34.


Linka nawinięta z cienkiego drutu. Sakwa narzędziowa, troczona na chlebaku, pochodzi z zestawu U.S. Infantry 1/48 (Tamiya).


Skórzany pokrowiec na łopatę został ordynarnie domalowany i wygląda dość licho. Nie miałem już siły klecić czegoś z greenstuffu. Może kiedyś wrócę do niego i poprawię?


Saper taszczy ze sobą skrzynię z ładunkami wybuchowymi i narzędziami. Drut kolczasty wykonałem z wykałaczki (słupek) i blaszki modelarskiego drutu kolczastego 1/48

Teraz mogę już coś wysadzić w powietrze! :)
Ze względu na sterczącą łopatę i palik z drutem kolczastym, model jest bardzo delikatny i będę go wystawiał do gry jedynie w scenariuszach "saperskich" :)